Szwedzka ekipa spod znaku Draconian jest jednym z bardzo bliskich memu sercu zespołów, toteż nie ukrywam że na najnowsze ich dzieło czekałem z niecierpliwością. Zespół skutecznie budował napięcie wypuszczając kolejne single i angażując się w wywiady oraz działając aktywnie w mediach społecznościowych.
Wokalnie mamy tutaj sprawdzoną formułę łączenia anielskiego żeńskiego wokalu Heike Langhans z wściekłym growlem Andersa Jacobssona. Poraz pierwszy w twórczości zespołu kobiece wokale wychodzą na pierwszy plan. Takie utwory jak "Sorrow of Sophia" czy piękne darkwave/gotyckie "Burial Fields" pokazują wachlarz umiejętności wokalistki. Heike wznosi swoje wykonania na jeszcze wyższy poziom niż na poprzednim albumie. Pobrzmiewają tu echa jej projektów ISON czy Lor3l3i. Anders pojawia się z swoim wściekłym wokalem na większości utworów, poza Moon Over Sabaoth nie dominuje jednak muzyki. Jednak gdy już zagrowluje, ciary przechodzą po plecach.
Gitary tworzą więcej przestrzeni niż na poprzednich albumach. Mamy ciężkie death/doomowe partie ale również klimatyczne, czyste sekcje. Utwór "Lustrous Heart" świetnie obrazuje te patenty kompozycyjne. Chwytliwe zwrotki i pozornie prostota zagrywek tworzą jednak bardzo atrakcyjny obraz. Obraz, bo odczuwam ten album jako bardzo plastyczny, pobudzający myślenie i zmuszający do refleksji. Perkusja przygrywa klimatycznie, jest kilka ciekawych układów. Nie zostaniemy jednak zasypani death metalowymi blastami, a podwójną stopę usłyszałem tylko w jednym utworze. Nie zmienia to faktu że duch My Dying Bride czy wczesnej Anathemy mocno rozbrzmiewa. Czasem wokale zostają urozmaicone krzykami (The Sethian) lub melorecytacją. Klawisze zredukowano co akurat obieram pozytywnie patrząc na klimat albumu, gdzie gitary melodyjnymi tonami budują napięcie.
Teksty... są na bardzo wysokim poziomie, jak zazwyczaj u Draconian, tym razem jednak opowiadają jedną , spójną historię czyniąc Under a Godless Veil albumem koncepcyjnym. Dla postronnego odbiorcy niektóre z wersów mogą być niezrozumiałe. Draconian używa pewnego klucza symbolów, bez którego znajomości możemy nieco się zagubić. W skrócie- album opowiada o dziejach Sophii, bogini mądrości z Gnostyckich mitów. Miała ona popaść w niełaskę przez próbę samodzielnego stworzenia bytu. Owy byt miał być znanym z platonizmu Demiurgiem, stwórcą świata materialnego, przez niektórych kojarzonym z Jahwe. Znajdziemy odwołania do Pistis Sophia oraz ksiąg z biblioteki Nag Hammadi. Anders przyznał że przez ostatnie lata studiował te zagadnienia. Fascynacja zespołu gnostycyzmem moim zdaniem dobrze zrobiła albumowi, gdyż wnosi to ciekawe spojrzenie na duchowość w muzyce metalowej. O gnostycyzm ocierało się wiele zespołów ale chyba tylko Therion był równie bezpośredni w swoim mistycznym przekazie.
Uważam iż Draconian stworzyło dzieło unikatowe, krążace wokół doom/death/gothic metalowej stylistyki ale dalekie od popadania w kicz i schemat. Kompozycje są bardziej progresywne niż wcześniej i pojawia się kilka zaskakujących momentów. Pomimo jednak pewnej ewolucji, muzycy nie porzucili całkowicie swego pierwotnego stylu. Album spełni oczekiwania zarówno dawnych fanów jak i osoby świeżo zaznajomione z zespołem. Uważam, że może rywalizować z Arcane Rain Fell o miano najlepszego albumu z katalogu tej ekipy.
Ocena: 9,5/10